O polityce, społeczeństwie i gospodarce...

O polityce, społeczeństwie, gospodarce i ludzkiej duszy...

"Wśród ludzi rozpowszechnił się głupi zwyczaj mówienia o ortodoksji jako o czymś ciężkim, nudnym i bezpiecznym. A przecież nigdy nie istniało nic bardziej niebezpiecznego i podniecającego niż ortodoksja" G. K. Chesterton

poniedziałek, 21 lutego 2011

Czy One to wiedzą?

Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu mamy do czynienia w Polsce (za przykładem zresztą tzw. cywilizacji zachodniej) z czymś, co nazwałbym prześmiewczo „terrorem antylaktacyjnym”. Wzorem komunistycznych propagandystów pewne grupy próbują wmówić matkom, że istnieje coś takiego jak terror laktacyjny, i że nie jest on wewnętrznym głosem sumienia ale wyrzutem społeczeństwa...

...Społeczeństwo, jak wiemy, jest masą niezwykle nieprzewidywalną. Zazwyczaj działa „korzystnie” i w sposób absolutnie zachwycający „rozumie” wiele pomysłów, które trzeba przecież przeprowadzić w imię „postępu”. Nawet jeśli nie podchwyci ich od razu, jest wiele „autorytetów”, które wytłumaczą społeczeństwu jakie myślenie jest właściwe. A społeczeństwo, z charakterystyczną dla siebie nowoczesnością, zachowujące się przed chwilą jak „owce nie mające pasterza” w stadnym pędzie „mądrość nabędzie”. Czasem jednak obywatele zachowują się niesfornie i nie wszystkie zmiany tolerują. W tym przypadku na pewno robią to z zawiści. Zazdroszczą może, że młode matki, jeśli nie będą karmiły piersią szybciej się wzbogacą, a na dodatek, pracując na trzy etaty wzbogacą się potrójnie?...

Problem jest taki, że społeczeństwo w tym wypadku myli się i tak naprawdę nie wie, co powinno na ten temat sądzić. W związku z tym w państwie prawa (a jakże, ten przydomek może tłumaczyć niemal wszystko) są ogłaszane specjalnie konkursy, powstają fundacje, które nagradzają „właściwy” sposób myślenia. No więc mamy różne akcje typu: „Mama w pracy”, „Pracująca mama” itd... Naprawdę piękne inicjatywy ale po co w zasadzie te wszystkie akcje?

Gdyby od lat nie próbowano nam wmówić, że praca jest „okej”, pozwala nam się realizować, rozwijać, zachowywać równowagę psychiczną, Bóg wie co jeszcze, zapewne te wszystkie akcje nie miałyby najmniejszego sensu. Żadna kobieta nie dałaby się namówić na pracę, na „trzech etatach”. A tak, wiele osób uwierzyło już w bajkę o żelaznym wilku i szuka czegoś tam, gdzie nikt nigdy tego nie widział. Ma się wrażenie, że grzech pierworodny był błogosławieństwem, bo dzięki niemu możemy „w pocie czoła zdobyć pożywienie”, a tak mielibyśmy wszystko za darmo! A może właściwie to jest taki męski spisek. Bóg powiedział do Ewy „odtąd w bólu będziesz rodzić” i zataił zapewne, że konsekwencje grzechu pierworodnego, które spotkały Adama to nie jest żadna kara ale nagroda, a jeśli nawet kara to całkiem przyjemna! Wreszcie nie musimy się zadręczać jakimiś potrzebami wyższymi. Mamy naszą przyjemną pracę, dzięki której realizujemy się o wiele lepiej niż bez niej, zapominamy o miernej rzeczywistości i możemy jej poświęcić całe nasze życie, a na koniec umrzeć szczęśliwymi, że „zrealizowaliśmy” się uprzednio w pracy. Ewa poniosła wszystkie konsekwencje grzechu! Cóż za optymistyczna dla nas mężczyzn wizja życia!

Ja się jednak zaliczam do odmieńców. Ja w to nie wierzę. Nie wierzę, że praca uczyni mnie szczęśliwym i nie wierzę, że pozwoli mi na samorealizację. Tym bardziej nie wierzę, że praca uczyni kobiety bardziej szczęśliwymi niż macierzyństwo i karmienie własną piersią. Prawda jest taka, że większość ludzi „realizuje się” w pracy wykonując monotonne czynności, jak na przykład panie na poczcie, które walą pieczątką, albo panowie na budowie w inny sposób ciężko pracując. Nawet praca, które daje jakąś satysfakcję, pozwala coś osiągnąć, składa się z wielu dni trudów, w czasie których naprawdę trudno szukać wytchnienia i nie ma w niej miejsca na realizowanie jakichkolwiek wyższych potrzeb. Chyba, że ktoś idzie na skróty ale wtedy i tak, wcześniej czy później poniesie konsekwencje swoich czynów.

Osobiście wolałbym nie pracować. Wolałbym by pracowały za mnie moje aktywa. Swój wolny czas chętnie bym wykorzystywał na spotykanie się w klubach dyskusyjnych, działalność charytatywną i hobbystyczną. Zresztą chyba wszyscy mężczyźni wiedzą, że w „pracy” niczego nadzwyczajnego nie ma. Ale czy One to wiedzą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz