O polityce, społeczeństwie i gospodarce...

O polityce, społeczeństwie, gospodarce i ludzkiej duszy...

"Wśród ludzi rozpowszechnił się głupi zwyczaj mówienia o ortodoksji jako o czymś ciężkim, nudnym i bezpiecznym. A przecież nigdy nie istniało nic bardziej niebezpiecznego i podniecającego niż ortodoksja" G. K. Chesterton

sobota, 8 września 2012

Czy NPR jest po Bożemu? (1)

Powracam do nieskończonego kiedyś tematu Naturalnego Planowania Rodziny. Z NPRem jest taki problem, że współczesna nauka Kościoła na ten temat, jest niekonsekwentna.

W Casti connubi Piusa XI (1930) czytamy: "Otóż akt małżeński z natury swej zmierza, ku płodzeniu potomstwa. Działa zatem przeciw naturze i dopuszcza się niecnego w istocie swej nieuczciwego czynu ten, kto spełniając uczynek, świadomie pozbawia go jego skuteczności.

Nie dziw więc, że według świadectwa Pisma św. Bóg w majestacie swoim haniebną tę zbrodnię straszliwym swoim ścigał gniewem i niekiedy nawet ukarał śmiercią, jak o tym wspomina św. Augustyn: "Bezprawnie i haniebnie używa małżeństwa choć z własną żoną ten, kto unika potomstwa. Tak czynił Onan, syn Judy, i dlatego uśmiercił go Bóg"(47).

Interpretacja tego tekstu prowadzi do wniosku, że zgodnie z tym co jest tu napisane, współżycie wybiórcze tylko w okresie niepłodnym, w celu uniknięcia potomstwa jest działaniem przeciw naturze, porównywalne z grzechem Onana. Myślę, że św. Tomasz z Akwinu zgodziłby się z taką interpretacją.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego (1992) czytamy:

2366 (...) Dlatego Kościół, który "opowiada się za życiem", naucza, że "każdy akt małżeński powinien być otwarty na przekazywanie życia ludzkiego". "Nauka ta, wielokrotnie podawana przez Urząd Nauczycielski Kościoła, ma swoją podstawę w ustanowionym przez Boga nierozerwalnym związku, (...) między podwójnym znaczeniem aktu małżeńskiego: znaczeniem jednoczącym i prokreacyjnym".

2369 "Jeżeli zatem zostaną zachowane te dwa istotne aspekty stosunku małżeńskiego, jednoczący i prokreacyjny, to wtedy zachowuje on w pełni swoje znaczenie wzajemnej i prawdziwej miłości oraz swoje odniesienie do bardzo wzniosłego powołania do rodzicielstwa".

2370 (...) Jest natomiast wewnętrznie złe "wszelkie działanie, które - czy to w przewidywaniu aktu małżeńskiego, podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków - miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziło by do tego".

To są fragmenty, z których wynika to samo, co wcześniej. Stosowanie NPR-u do unikania poczęcia jest przecież działaniem, którego celem jest uniknięcie poczęcia, prawda? A zatem niweczy ono charakter "jednoczący i prokreacyjny" aktu małżeńskiego, czyż nie?

A z drugiej strony obok tych ortodoksyjnych słów, znajdują się te, które znaczą coś zupełnie przeciwnego. Nie ma w tym żadnej logiki.

2370 Okresowa wstrzemięźliwość, metody regulacji poczęć oparte na samoobserwacji i odwoływaniu się do okresów niepłodnych są zgodne z obiektywnymi kryteriami moralności. Metody te szanują ciało małżonków, zachęcaja do wzajemnej czułości i sprzyjają wychowaniu do autentycznej wolności. (...)

Dla mnie to jest brak logiki, niekonsekwencja. Okresowa wstrzemięźliwość jest usprawiedliwiona ale nie "metody regulacji poczęć". One zakładają współżycie w dni niepłodne tylko i wyłącznie, a więc współżycie przy jednoczesnym unikaniu poczęcia. A zatem ich współżycie nie może być "otwarte na życie", jego celem jest "uniemożliwienie poczęcia" i ma ono "do tego prowadzić".

A teraz przedstawię temat z trochę innej strony. Thomaj Woods jr. w książce: "Kościół a wolny rynek. Katolicka obrona wolnej gospodarki" pisze tak: "Katolicy nie uważali woli Boga za absolutnie niezgłębioną, ani jego praw moralnych za czysto arbitralne. Czyny nie były dobre tylko dlatego, że Bóg tak powiedział; Bóg tak powiedział, ponieważ czyny były dobre. Tak więc od świata materialnego po świat zasad moralnych, Bóg był uosobieniem racjonalności i porządku."

Ja podpisuję się pod tą tezą obiema rękami. Ona potwierdza, że zgodnie z "tomistyczną" wizją świata, do wielu tych spraw można dojść rozumowo. Jestem przekonany o tym, że przepisy moralne, które otrzymujemy od Boga nie są zakazami, które mają nam ograniczyć uciechy życia. Jest to instrukcja obsługi: "człowieku, jesteś tak skonstruowany, rób to, nie rób tamtego, a będziesz szczęśliwy". Chodzi o prawdziwe szczęście, a nie jego namiastkę, ułudę; coś co pogłębia naszą duszę i porządkuje nasze sumienie.

No więc: czy człowiek, który nie chce mieć dziecka, w danym momencie, i współżyje - czy on jest wewnątrz spokojny, czy może jednoczący akt małżeński przeżywać harmonijnie i głęboko? Nawet jeśli najlepiej się zabezpieczy nie będzie spokojny, bo to nie jest istota aktu małżeńskiego, nie jest jego pełnia. Pełnią jest zjednoczenie w otwarciu na potomstwo, i tylko ono pozwala na przeżywanie aktu w sposób harmonijny, bezstresowy, w pełnym oddaniu. NPR prowadzi na manowce; powoduje, że ludzie mimo, że chcą uniknąć w danym momencie dziecka i się może nawet go boją, oni jednak podejmują współżycie, i do tego jeszcze w najgorszym momencie dla kobiety, w okresie niepłodnym. Czy to rzeczywiście, jak przekonują propagatorzy NPR-u, może spajać małżeństwa lepiej niż dotychczasowe otwarcie na wszystkie dzieci, którymi Bóg obdarzy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz